Widelec w drodze / by Kuba Filipowski

  1. Jak przeczytałem o emailu “a fork in the road” Elona do pracowników Twittera to nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

    1. Elon napisał, że daje ludziom wybór: odejdź z firmy i dostaniesz 3 pensje, albo zostań pracuj ciężko i długo, i jeśli będziesz wyjątkowo wydajna to zostaniesz w firmie.

    2. Po zwolnieniu 3500 ludzi i wielu podwykonawców, pozostawił reszcie załogi wybór: gwarantowana kasa dziś, albo ciężka praca nad niewyartykułowaną wizją za niewiadomo jaką nagrodę.

    3. Takie ultimatum może zadziała jak chcesz polecieć na Marsa albo zbudować pierwszy popularny elektryczny samochód ale dlaczego miałoby zadziałać w serwisie mikroblogowym?

      1. Jeśli wizja jest imponująca i “zmieniająca świat” to może porwać za sobą tłumy. Widzieliśmy to wiele razy w historii, zarówno w dobrych jak i najgorszych jej momentach.

    4. Ultimatum bardzo filmowe i dramatyczne, które z mojej perspektywy jest bez sensu.

      1. Dlaczego jako inżynier, którego umiejętności są wysoce poszukiwane na rynku (nawet teraz gdy wiele firm zwalnia), mam pracować ciężko dla serwisu społecznościowego dla człowieka, który może mnie zwolnić w mgnieniu oka za nic, nad wizją, której nie znam. Pójście hardcore wydaje się nieracjonalne jeśli możesz sobie pozwolić na utratę pracy w zamian za 3x miesięczną pensję.

      2. Zostaną ludzie, którzy muszą zostać. Ludzie na wizach pracowniczych albo z rodzinami, które potrzebują ich ubezpieczenia medycznego (jeśli twoja żona ma raka, którego leczy dzięki twojemu ubezpieczeniu to “pójdzie hardcore” nabiera trochę innego znaczenia).

      3. Zostaną pewnie też ci, którzy liczą na to, że Elon ich zauważy i może zrobią dzięki temu karierę. Nie wierze jednak, że to będą najlepsi.

    5. Czemu Elon sam siebie stawia w sytuacji dramatycznych rozstrzygnięć, które mogą zredukować jego inwestycję do zera?

      1. Twitter działa bo ludzie codziennie pracują nad tym żeby działał.

      2. Każdy kto robił jakikolwiek projekt w internecie wie, że rzeczy się psują i psują się non stop.

      3. W przypadku takich usług jak Twitter, gdzie setki milionów ludzi wchodzą z tym w interakcje w czasie rzeczywistym, gdzie jest masa różnego rodzaju “złych aktorów”, którzy chcą wykorzystać Twittera do swoich celów, potencjalnych problemów musi być masa.

      4. Nie chodzi też tylko o sam kod Twittera czy infrastrukturę. Otoczenie się zmienia, kod z których korzysta kod Twittera się zmienia, biblioteki są aktualizowane, sterowniki się aktualizują, zero daye są znajdywane. Cała technologiczna konstrukcja tych appek jest bardzo wrażliwa i dlatego muszą zatrudniać tysiące ludzi, żeby je utrzymać.

      5. Do tego dochodzi biznes. Biznes sprzedaży reklam jest oparty na reputacji i długotrwałych relacjach. Ludzie, którzy handlują reklamami istnieją w pewnym środowisku, które oczekuje pewnego rodzaju konserwatyzmu i odpowiedzialności. Dlaczego mają handlować produktem Twittera jeśli mogą iść do TikToka czy Google i wyciągać podobne bonusy w racjonalnym środowisku pracy bez ryzyka reputacyjnego?

      6. Każda większa firma zatrudnia kilkadziesiąt osób, których lubię nazywać: “pareto-ludźmi”. To wyjątkowe jednostki, których praca generuje nieproporcjonalnie dużo wartości w przedsiębiorstwie.

        1. Są to topowi sprzedawcy, którzy utrzymują najlepszych klientów;

        2. wybitni marketingowcy, których kampanie generują większość leadów;

        3. wybitni inżynierowie, których praca sprawia, że cały system działa bez większych zakłóceń;

        4. mądrzy księgowi, którzy pilnują pieniędzy w kasie i dbają o to by nikt nie poszedł do więzienia za podatki.

      7. Antagonizowanie tych ludzi to prosta droga do kryzysu.

        1. Dlaczego firmy płacą duże pieniądze by utrzymać takie osoby? Bo koszt ich utraty jest dużo wyższy niż ich wynagrodzenie.

    6. Jest taki suchar w świecie fuzji i przejęć, że większość M&Aów się nie udaje. Mam wrażenie, że przypadek Elona to wyjątkowo barwna ilustracja tego powiedzenia. Na żywo, oglądamy destrukcję wartości z powodu eratycznych zachowań nowego właściciela.

    7. Nie sądzę, że serwis umrze. Myślę, że Elon zatrudni CEO, który będzie próbował odbudować stabilność i będzie buforem między kapryśnym właścicielem, a przedsiębiorstwem. Trudno jednak sobie wyobrazić, że inwestorzy w Twitterze zobaczą pozytywny zwrot.

    8. Myślę, że na końcu tej historii Automattic (właściciel Wordpressa) kupi na aukcji likwidacyjnej Twittera za milion dolarów i będziemy mogli spędzać na czas na Twitterze do późnej starości. Tego sobie i Wam życzę.